niedziela, 12 października 2014

Tour of Beijing etap 3

12 pażdziernika 2014

                  Noga i trochę szczęścia w końcówce
                                       (otwarty kanał do ataku prawą stroną)

Dziś nie jest ważne, kiedy Tyler Farrar wygrał cokolwiek (dawno temu), ani też, kiedy wygrał coś znaczącego (jeszcze dawniej temu). 


Dziś ważne jest, że wygrał etap w iście sprinterskim, kittelowym stylu. Z tym, że w przeciwieństwie do Marcela nikt go nie rozprowadzał. Zresztą ostatnim rasowym rozprowadzającym był Julian Dean. Później, ani Murilo Fischer, ani tym bardziej Robbie Hunter, nie sprawdzili się w tej roli. Do tego brak wsparcia drużyny w końcówkach (zapomnijmy o pociągach) i świetna praca innych drużyn jak, np: Giant czy Omega Pharma, skutkowały tym, że na mecie było nisko, coraz niżej. Co prawda Tyler łapał się w 10, nawet w 3, ale sprinter bez zwycięstw traci pewność siebie, co jest dla niego dodatkowym obciążeniem.



Ta wygrana oczywiście o niczym nie świadczy, ale niech będzie grubą zaliczką przed startem w nowej grupie. Farrar już przynajmniej rok temu powinien odejść z Garmin, a najlepiej dwa. Odszedł dopiero teraz, gdy nie przedłużono z nim kontraktu.  I dobrze!  MTN-Qhubeka, nowy team, zaczął budowanie ciekawego składu. Nazwiska Gossa, Eddie Bossa i Theo Bosa chociażby wskazują, że będzie kim i z kim jeździć sprinty.

I oby! 

Kciuków nie trzymam, bo tradycyjnie pecha przynoszą.


ALE:
żegnaj Garmin,

                            witaj MTN - Qhubeka!



                       TYLER  WRÓĆ  DO SPRINTU!