wtorek, 19 maja 2015

Giro Idalia => tydzień drugi



Etap 15   Marostica  -  Madonna di Campiglio
24.05.2015   Mikel Landa  Astana =>  Alberto Contador

"Dzisiaj tak się czułem, jakbym jechał TTT w drużynie Astany"- powiedział na ściance Alberto C.
I rzeczywiście, obłędnemu tempu i dużej mocy zawodników Astany, dało radę niewielu, a dokładniej tylko Bercik i Trofimow. Nawet Aru nie nadążał i kiedy okazało się, że nie ma tyle siły aby wygrać ( a chciał), po etap został wysłany najsilniejszy w końcówce góral, czyli malutki Landa. Bercik też chciał sięgnąć po zwycięstwo, ale nie dał rady w pojedynkę pilnować koła i Aru i Landy i Trofimowa. Na mecie był 3, uciułał co prawda parę sekund, ale najważniejsze, że przetrzymał tę   ~ astańską szaleńczą szarżę.

Pochwalę Hesdżedala. Dziś samotnie gonił czołówkę. Nie udało się, ale sama ambicja nie wystarczy. Garmin nigdy nie słynął z posiadania wybitnych górali, ale w tym sezonie, to są ciency jak dupa węża. Ani w górach, ani w klasykach, ani w sprintach..żal.
Czwarty był Kruijswijk (brawo&brawo Steven!), a piąty - umacniający się na 3 miejscu w GC,  Amador.
                                         Jutro => śpimy cały wolny dzień.
                                                 A pojutrze Aprica.


Etap 14    Treviso - Valdobbiadene   ITT  59,4km
23.05.2015       Wasilij Kirilenka  team SKY  => Alberto Contador

" Długo, mokro i pod górę" - tak krótko i dosadnie podsumował dzisiejszą czasówkę Przemysław Niemiec.
Nic dodać, nic ująć, poza tym, że wielu nie dało rady - w tym Uran i wydawałoby się jeszcze parę dni temu główny faworyt do wygrania tego etapu - Porte. Udało się to, co można było usłyszeć w powyścigowym wywiadzie, mówiącemu po włosku z silnym wschodnim akcentem, skromnemu kolarzowi o imieniu Wasilij. W tej części wschodniej Europy, skąd pochodzi dzisiejszy zwycięzca, co drugi kot ma na imię Wasilij.  Tak więc, można śmiało zakrzyknąć: oto Wasilij- Ostry Kot-Kirijenka - mistrz morderczej czasówki! Bam!Bam!

Dziś też sprawiedliwości stało się zadość i Róż powrócił na właściwe miejsce, czyli na grzbiet poobijanego Bercika. I niech tak już zostanie, proszę bardzo&bardzo nie wiadomo kogo.
Na drugim, nie mam nic przeciwko - zasłużył jak najbardziej => F. Aru ( który ma jeszcze duże deficyty w ITT), a o trzecie niech trwa zażarta walka.
Po przepięknej jeździe, Bercik odrobił wczorajszą pechową stratę i dorzucił jeszcze trochę ponad. Aktualna górka nad Aru wynosi 2:28. Mogło być więcej, ale i tak jest to spora zaliczka, więc jest znowu czas na uśmiech i tradycyjny pistolet:




 Etap 13
22.05.2013   Montecchio Maggiore - Lido di Jesolo
                       Sacha Modolo  => Fabio Aru

Lampre za sprawą Modolo nawiększym łowczym w Giro - upolowany 3 etap.  Może w czasową niepamięć  odejdzie kompletnie nieudany start P. Niemca w roli lidera tejże grupy.
A Giacomo Wiecznie Drugi Nizzolo? Frustracja rośnie, niestety. Dzisiaj go wyraźnie Modolo spychał z toru, ale to nie dlatego przegrał. Może ułamek za późno zaczął finiszować, a może czegoś innego mu brakuje, bo nie można przecież powiedzieć, że Sacha to sprinter o półkę wyżej. Takich w tegorocznym Giro, może poza Andre, brakuje.
Kiedy już wydawało się, że etap dotelepie się do finiszu bez tąpnięć na szczycie GC, stało się. Niecałe 3,5km przed metą szeroka kraksa, zatrzymała 3/4 peletonu. W tym Bercika. Aru szczęśliwie się smyknął i całkiem nie spodziewanie, bo po płaskim etapie został liderem wyścigu. Bercik, mimo błyskawicznej reakcji Matteo Bierz Mój Rower Tossato i szaleńczej pogoni w deszczu, pechu i rozszalałej adrenalinie, stracił do Włocha 19 sekund.
Jakiś niesprawiedliwy sport, to kolarstwo.

Etap 12

21.05.2015  Imola - Vicenza
                          Philippe Gilbert => Alberto Contador

Dzisiejszy triumfator, to dawno nie widziany na kresce Philippe. Od dawna próbował i próbował i nie szło. Aż wreszcie sukces i to w wielkim tourze. No bardzo ładnie, lubimy Gilberta, więc cieszymy się razem z nim i BMC.
Pogoda na dzisiejszym etapie była beznadziejna. Deszcz i zimno. Śliskie zjazdy, na których niektórzy mocno się gimnastykowali, aby się nie wyglebić (A. Geniez zum Beispiel). Niektórym się to nie udało - mocno się poturbował J.Marycz. Nie jedzie również Simon Gerrans. Szkoda wielka.
Drugi na mecie w Vicenzie był piękny Alberto. A zważywszy, że w końcówce Aru się rozenergetyzował i przyjechał ze stratą, przewaga Bercika na młodym Fabio wynosi  już17 sekund. No, to trochę się uspokoiliśmy.

Etap 11   Forli - Imola
20.05.2015         Ilnur  Zakarin  Katusza => Alberto Contador

Nie milkły echa wczorajszych wydarzeń. Każdy miał coś na ten temat do powiedzenia, więc i my się wypowiemy.  Czy sędziowie powinni ukarać? Skoro jest taki punkt w regulaminie, to tak. Jednakże problem z kolarskimi regulaminami jest taki, że raz się do nich sędziowie stosują, a na innym wyścigu przymykają oko. I tu mamy psa pogrzebanego.
Zasadniczo jest tak, że im bardziej skomplikowane  przepisy, tym trudniej jest z ich przestrzeganiem. Inaczej mówiąc -  im prościej, tym skuteczniej.
W przypadku Dwóch Panów z Jednym Kołem bardziej zasadna niż dura lex sed lex (twarde prawo, ale prawo)  jest maksyma  ignorantia iuris nocet, czyli nieznajomość prawa szkodzi. Gdyby przynajmniej jeden o tym wiedział, sprawy by nie było.

Sam etap wyróżniało to, że kończył się na torze Imola, kojarzącym się z tragicznym wypadkiem Artona Senny. W ucieczce znowu Kruijswijk, znowu Hesdżedal. I znowu nic. Steven już chyba opadł z sił , więc zwątpiliśmy w jego sukces. A Hesdżedala to już nam na prawdę żal. No, nie idzie dzielnemu Kanadyjczykowi, choć stara się ze wszystkich sił. Może gdyby nie odpuścił odjazdu Tatara, to miałby szansę na finiszu? Znając życie, to pewnie nie.


Etap 10   Civitanova - Forli

19.05.2015       Nicola Boem CSF Bardiani   =>  Alberto Contador

Są takie dni w tygodniu, gdy ucieczka dojeżdża do mety. Choć nie powinna, bo etap sprinterski, więc chętnych do zgarnięcia wygranej nigdy nie brakuje. Tym razem zabrakło. Chętnych do pościgu. Nikt Greiplom nie chciał pomóc, więc na mecie triumfował nienajpiękniejszy Włoch. Tak, czy inaczej musiał to być Włoch, bo w 5 osobowej ucieczce sami  Italiani się zebrali. W brodę bardzo mógł sobie pluć Oscar Gatto. W tym zestawie miałby największe szanse na wygraną. Jednakże zamiast trzymać w ręce dmuchaną różową koszulkę, trzymał koło z przebitą gumą.
W pechu sympatycznego Oscara przebił jednakże  Richie Porte. Niedaleko mety złapał defekt roweru, co zauważył przejeżdżający obok Simon Clarke. Oddał mu swoje koło, a następnie pomógł ruszyć z miejsca.

  
                                           No i jak tu nie lubić Australijczyków?  

Obijająca się raczej w tegorocznym Giro silna grupa pod wezwaniem Sky, też na początku nie pomagała Richiemu. Na mecie już byli widoczni, ale cóż z tego skoro strata do lidera wyniosła 47 sekund.
 Ale i tak był to dopiero początek tarapatów Tasmańczyka.
Otóż  jury wyścigu dopatrzyło się w pomocy Simona uchybienia regulaminu (pomoc zawodnika innego teamu) i na  obu delikwentów nałożyło kary finansowe w wysokości 200 CHF oraz dwuminutowe kary czasowe, co jednocześnie oznacza dla Porte spadek na 12 pozycję w GC i stratę do Alberto 3 minut 09 sekund. Zdaje się, że jest już po zawodach... Takiej straty Richie  nie odrobi nawet na czasówce,  choć jest w niej głównym faworytem do wygrania etapu. Wielka szkoda.
Na 3 miejsce wskoczył Mikel Landa, czyli w pierwszej trójce dwa Astańce. No pięknie. Pffff...