wtorek, 27 maja 2014

Giro d'Idalia 2014 etapy: 16,17,18,19,20,21

Dzień 24   etap 21   Gemona - Trieste     Luca  Mezgec     =>  Nairo  Quintana



Piękny Triest (wpisuję na listę miejsc wartych zwiedzenia) pożegnał Giro 2014. Na koniec włoskiego Grand Touru przeżyłam  bardzo miłe chwile, bo wśród szalejących sprinterów  dojrzałam Tylera. Dobrze wyszedł na finiszu, ale Mezgec  wrzucił 6 bieg i nie było na niego mocnych. Drugi był, a jakże,  wiecznie drugi Nizzolo, a Ty dopiero trzeci. I aż trzeci. Nie ma  co narzekać, w końcu  Bouhanniego zostawił za plecami. ;)
Historyczny moment, który wymaga udokumentowania, co niniejszym czynię:





W klasyfikacji generalnej, rzecz jasna, zmian nie było, więc  i na podium "po staremu":


Wygrał ten, który miał wygrać, to i  zaskoczenia nie było. Uważam jednak, że powinien otrzymać karę czasową (podobnie jak Rolland i Hesdżedal) za zignorowanie neutralizacji i wyprzedzenie motocykla z czerwoną flagą. Tak się nie stało, co kłóci się z moim wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości i dlatego zupełnie nie potrafię się cieszyć z tego zwycięstwa. Nienawidzę takiego szczurzego cwaniactwa, tym bardziej, że  Quintana najprawdopodobniej poradziłby sobie i bez tej samowolki.

Tegoroczne Giro podobało mi się średnio. Klasyfikację generalną ustawiły czasówki, których było wg mnie za dużo. Na dodatek etap ze Stelvio zakończył się skandalem. Ze wszystkich kolarzy najbardziej podobał mi się waleczny i zaangażowany Fabio Aru. Chciałabym, aby wygrał Giro za niedługo.

Tak, czy inaczej z  Giro żegnam się bez żalu,  kolarskim ukłonem ze szczytu Zoncolan w wykonaniu Nathana Haasa:





                                             
                                         Do zobaczenia za rok. Zleci szybko.


                                     Na szczęście już niedługo Tour de France





Dzien 23 etap 20  Maniago - Monte Zoncolan   Michael Rogers =>  Nairo Quintana


Chociaż podjazd pod legendarny Zoncolan jest tyleż trudny, co dech w piersiach zapierający ( kibicom i kolarzom, choć z krańcowo różnych powodów), to pod względem sportowym emocjonujący nie był.



Jutrzejsza, ostateczna klasyfikacja na mecie będzie identyczna z dzisiejszą. Męki na trasie cierpiał Hesdżedal, który to po etapie bardzo dziękował Cardoso, za ofiarną pomoc we  wciągnięciu go na metę i tym samym utrzymanie 9 pozycji.



Zoncolan padł łupem  Michaela Rogersa z Saxo Tinkoff ( kolejny raz etap wygrał kolarz z ucieczki i kolejny Australijczyk z sukcesem na tym Giro), chociaż  łatwo nie było...





 Dzień 22 etap 19 Bassano del Grappa - Cima Grappa  Nairo  Quintana => Nairo Quintana

Jazda indywidualna na czas. Górska.

Wjazd na Cima Grappa robi wrażenie. Samochodem niełatwo byłoby tam wjechać, więc tym bardziej chapeau bas panowie cykliści. Najbardziej  podobała mi się szarża Fabio Aru. Przegrał z Kintaną, nawet nie wiem jak. Aru cały czas atakował, a ten Nairo jechał sobie, jak na górskiej wycieczce. Tyłek z siodełka podniósł dopiero w końcówce. Ani chybi kosmita jakiś (z Plutona może. Albo różowej Wenus :)   Oto dowód :)))


Sprężył się też dzielny Cadel, próbując odrobić wczorajszą stratę, kiedy to niemoc w końcówce etapu, wywaliła go z dychy. Po dzisiejszym TT wskoczył na 7 miejsce. Dobrze pojechał też, co nie dziwo -  magister Pozzovivo. Słabo zaś  Hesdżedal  ( puchnie w oczach) - zleciał na 9  miejsce i Majka spadł na 6 - te. Tego ostatniego Aru mijał  dziś niczym  pociąg pośpieszny tramwaj wodny.


Fabio Aru, poklepywany na dzisiejszym etapie przez zwariowanych kibiców włoskich, jest pewnie cały siny.  Mam nadzieję, że Fabio Aru, na zawsze pozostanie Aru, I nigdy nie będzie, np. Fabio Epo.

Fabio Aru wskoczył na najniższy stopień podium. Przed nim kolumbijskie duo z Plutona i Urana. Zmian w GC, mimo jutrzejszego Zoncolanu, nie przewiduję. Wszyscy zawodnicy z top 10 są tak wypompowani, że nawet jakby chcieli, to już niewiele mogą. 
==================================================

Dzisiejsza czasówka miała też inny, bardzo romantyczny moment. Jeden z kolarz Belkin - Jos van Emden, zatrzymał się, zszedł z roweru i oświadczył uroczej Kimberly...


Gratuluję  oryginalnego pomysłu i  życzę dużo szczęścia.

 :)



Dzień 21 etap 18  Belluno - Rif. Panarotta  Julian Arredondo =>  Nairo Quintana


Formidable Columbia! Trzy wygrane etapy (Uran, Quinana, Arredondo). Lider i wicelider ( Quintana, Uran). Dwa pierwsze miejsca na dzisiejszej mecie ( Arredondo, Duarte). Pierwsze miejsce w klasyfikacji górskiej (Arredondo). Pierwsze miejsce w klasyfikacji młodzieżowej ( Quintana). Pierwsze miejsce w kategorii najwaleczniejszego kolarza  (Arredondo).

Wygląda na to, że każda szanująca się drużyna , myśląca o sukcesach grandturowych, powinna mieć w swoich szeregach Kolumbijczyka. Albo nawet dwóch.



A dzięki walecznemu, upartemu i niezmordowanemu Julianowi Davidowi Arredondo Moreno przypomniałam sobie, że w Giro d'Italia  vel  Giro di Columbia  jedzie........ team Trek Faktory Racing! Ha! No jedzie! Nie da się ukryć  :)


Dzień 20 etap 17  Sarnonico - Vittorio Veneto        Stefano Pirazzi   =>  Nairo  Quintana

Dzisiejszy etap był trochę w cieniu wczorajszych zawirowań związanych z rzekomą neutralizacją. Etap pagórkowaty, w odjazd zabrała się spora, 26 osobowa grupa, która na mecie zyskała 14 minutową przewagę nad peletonem. Najsprytniejszy okazał się znany uciekinier,  Stefano. Tyle razy próbował, wreszcie się udało. No i te łzy za metą....



Trzecia wygrana zespołu z dzikusem - Bardiani. Brawo!

Dzień 19  etap 16 Ponte di Legno - Val Martello/Martelltal  Nairo Quinatana => Nairo Quintana


Kolarska tachykardia wygląda tak:


Passo Gavia,  Stelvio, Val Martello.  Bardzo trudny etap tegorocznego Giro w ciężkich, zimowych warunkach.. Deszcz, śnieg, mgły, zimno. Tak to wyglądało.




Wielu kolarzy z większymi lub mniejszymi problemami zdrowotnymi, ale część z tego to większa lub mniejsza ściema (tu mnie boli, tam mnie strzyka, a na górskim etapie pomykam niczym kozica - N.Quintana).
Kolumbijczyk o twarzy sfinksa poprzestawiał klasyfikację generalną, która wygląda tak:


1/  Nairo Quintana
2/  Rigoberto Uran          1.41
3/  Cadel Evans              3.21
4/  Pierre Roland            3.26
5/  Rafał Majka               3.28
6/  Fabio Aru                  3.34
7/  D.Pozzovivo              3.49
8.  W.Kelderman             4.06
9/  Ryder Hesjedal          4.16
10/ R.Kiserlovski           8.02

Wielu mówiło Quintana, Quinana i jeszcze raz Quintana. No i stało się. Nie mylili się.    Atak na zjeździe ze Stelvio i odjechał główny faworyt do zwycięstwa(1). Nie jest to mój wymarzony kandydat do wygrania touru, ale cóż bywa i tak.  Kij z tym.




 Móim idolem  jest Ryder Hesdżedal Zaimponował mi bardzo, bo mimo wielu problemów po drodze, jako jedyny utrzymał koło "Kintany" prawie do samego końca.



                  Ryder?  Ty ty, właśnie ty.  Jedziesz !






----------------------------------------------------------------------------------------------


(1)  Z tą ucieczką to nie było tak einfach. Niezbyt oficjalne, bo poprzez Twitter, komunikaty podały informację o neutralizacji wyścigu na zjeździe ze Stelvio. Część zawodników ( m.in. Majka, Uran, Keldermann)  na szczycie Stelvio zatrzymała się, aby nałożyć ciepłe ubranie i pobrać ciepłe napoje. A inni, w tym główny konkurent,  pocisnęli na pedały. Jak to się skończyło na mecie wiadomo. Ale sportowi dyrektorzy "poszkodowanych" ekip wściekli się na organizatorów.  I słusznie. Niektórzy zawodnicy również nie kryli niezadowolenia. Trudno się dziwić. Nikt o zdrowych zmysłach, w innych warunkach,  nie pozwoliłby na  bezkarny odjazd movistarowej gwiazdy. Niestety teraz nic już się nie da odkręcić. Ale tak jak Bercikowi nie zapomni się Schleckowego łańcucha, tak i za Nairo długo będzie się ciągnęła historia  z  neutralizacją. 
A Francuzi znów mają okazję, aby się ponaśmiewać z włoskiego amatorstwa.

 Zbyt dużo informacji bokiem wychodzi. Media społecznościowe, ze względu na niską wiarygodność, to już w ogóle powinny być zakazanym źródłem informacji. A wszystko się zaczęło od słuchawek....































           

sobota, 17 maja 2014

Giro d'Idalia etapy: 8,9,10,11,12,13,14,15

Dzień 18   ostatni odpoczynek  ( w tym Giro :)

W domowych pieleszach =>  OPQS



Dzień 17 etap 15  Valdengo - Montecampione   Fabio Aru => Rigoberto Uran

Mordęga pod Montecampione i kolejne  "sprawdzamy faworytów".  Oceniając sytuację na Giro po dzisiejszym, kończącym 2 tydzień touru etapie, powiedziałabym:

1/ Uran => spięty i usztywniony pozycją lidera. Team OPQS też nie robi wrażenia. Na płaskim widzę cały czas harującego Iljo Keisse,  w górach zaś Woutera Poulsa.  Brak doświadczenia  Rigoletta może spowodować, że się pogubi, podejmie złą decyzję, co może skutkować nawet utratą I miejsca.
2/ Evans =>  ma głowę, ale nie ma nóg. Na 2 ostatnich etapach, niewiele, ale tracił. Duże góry mogą go spuścić w głębokie doliny, daleko od podium.
3/ Quintana => ma nogę, ale nie ma głowy. Wszystko będzie zależało od decyzji, które podejmie jego DS, a jak Nairo zgubi słuchawki, to kaplica. Sportowo Quintana to kawał dużego górala, ale mentalnie jeszcze sporo brakuje.
4/ Majka => to dla mnie największa zagadka. Wydaje mi się, że jest w stanie pozostać na podium Giro. Nawet jeśli wskoczy Nairo, to prędzej wypchnie Cadela, niż Rafała. Awans w klasyfikacji generalnej W. Keldermana jest mało prawdopodobny.  Magister Pozzovivo odgrażał się wczoraj, a dzisiaj ledwo się obronił przed strzałem. Aru raczej pojechał na wygranie etapu. Faktem jest, że wygrał na Górze Mistrzów w mistrzowskim stylu, pokazując wielką moc.
5/ Rolland => w pierwszej części podjazdu  pod Montecampione wyglądał na najmniej zdyszanego ze wszystkich. Plus swobodna sylwetka na rowerze. Szkoda, że nie wygrał etapu. Mam jednak nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze. Trzymam kciuki Pierre!
6/ Hesdżedal =>  widoczny i aktywny. Waleczny i dzielny. Mimo dużych strat  top 10 jest bardzo możliwa. I oby.

Jutro dzień odpoczynku, a potem wielkie ściganie w trudnych i bardzo trudnych warunkach. Wszystko jeszcze może się zmienić. Czas odkryć karty. Zobaczymy kto blefuje, a kto ma mocne karty. A kto szczęście.

Dzień  16 etap 14  Agliè - Oropa   Enrico  Battaglin  =>  Rigoberto Uran

W dzisiejszą ucieczkę zabrało się 21 kolarzy.  Relacja telewizyjna rozpoczęła się  wcześniej niż zwykle, ale patrząc na to, co się dzieje na trasie, można było usnąć. Już się oko prawie zamykało, gdy otrzeźwił mnie dobiegający z telewizora krzyk: atak zawodników Garmin! "O Jezu! Naprawdę?? Garmin atakuje? Ale co? Szczyt? Nie może być?! " A jednak! Miał rację pan komentator!  Od peletonu odjechał Haas i Hesdżedal!!!!   

W tym momencie niespodziewanie pojawił się Wit, więc było z kim uczcić owo wiekopomne wydarzenie. Osuszając Barolo  rocznik 2009, opanowałam hercklekotę, z optymizmem spojrzałam  w przyszłość. 

W pewnym momencie trasa zaczęła się pionizować, a ucieczka rozsypywać. Z peletonu też,  co i rusz ktoś odskakiwał. Zrobiło się zamieszanie. Nie wiadomo było kto z kim, po co i dlaczego. Nasi dzielni komentatorzy próbowali opanować chaos, bawiąc się między sobą w quizy pt: 1/ "zgaduj-zgadula,  kto na przedzie hula"  i   2/  " poszukaj na ekranie Majkę".   

Szkoda, że etapu nie wygrał piękny Dario Cataldo, bo byłoby na kim oko zawiesić. Na kresce niewiele lepszy był zdecydowanie mnie piękny Enrico.  A  Evans i Majka, chociaż odrobili parę sekund do sztywnego dziś na ostatnich kilometrach Urana, to pierwsza trójca pozostała bez zmian. 
No to teraz zaczną się spekulacje: "co z tym Uranem?", "może jednak Quintana?" oraz nieśmiertelne "okaże się w 3 tygodniu".
______________________________________________
Rigoletto, weź się w garść! Liczy na Ciebie cała Kolumbia. I ja też :)


Dzień 15 etap 13 Fossano -  Rivarolo Canavese      Marco Canola  =>  Rigoberto Uran

Krótki, płaski etap. Team Belkin, np. miał dziś za zadanie dojechać do mety bez szwanku. Oszczędzanie sił spowodowało, że nikomu specjalnie nie chciało się gonić uciekinierów, ku wielkiemu niezadowoleniu Bouhanniego.


I dobrze. U Nasera ujawnił się syndrom "parcia na cyfrę" i prezentowania kolejnych paluchów na mecie.  Tak ciężko się wygrywa, Nacerowi już chyba starczy.  Gdyby peleton dogonił ucieczkę, to etap wygrałby Francuz, a tak Marco Canola zaliczył największy sukces w karierze. To lubię, tę autentyczną radość, szczęście i niedowierzanie, że wreszcie się udało.


 13 etap nie okazał się pechowy dla nikogo. Nawet dla najsłynniejszego w peletonie wywrotowca  -  rekordzisty ;)))



                                                        Smętny suchar. Sorry!



Dzień 14   Barbaresco - Barolo   TT  Rigoberto Uran =>  Rigoberto Uran 

Na początek  ( i na koniec)  zdjęcie Cadela w różowym trykocie. Mimo wszystko sądzę, że Evans już nie odrobi straty do kudłatego Rigoberto.

 

 No chyba, że  Uran, jak to Uran zapomni się i na przykład zejdzie z roweru, albo zagapi się gdzieś, podziwiając  piękne włoskie krajobrazy ;)  Teraz będzie musiał już  non stop jechać tak czujnie, jak podczas dzisiejszej czasówki, nie przyglądając się, np.winnicom. 

Kolejne pytania, które nasuwają się po zmianie lidera to:  czy Drużynie Urana wystarczy sił, aby pociągnąć w górach? A i sam Rigo, czy będzie w stanie zareagować na ewentualne ataki rywali? Przecież największa mordęga dopiero się zacznie. Z kolei, czy Cadel jest w stanie odrobić 37 sekund? Musiałby zaatakować. Musiałby być w brylantowej formie, a TT pokazało, że za różowo nie jest. 
I wreszcie, czy Rafał Majka utrzyma 3 miejsce na podium?  A może zależy mu głównie na maglia bianca? A jeśli  kolejność  pierwszych miejsc jest "klepnięta" i kolarze pojadą zachowawczo, pilnując już zdobytych pozycji? A Quintana? Coś martwo wygląda na rowerze. Forma nie taka, czy czeka na ostatnie dni?


Dzień  13   Collecchio - Savona    Michael Rogers =>  Cadel Evans

O dzisiejszym etapie mogę powiedzieć tyle, że ...się odbył. W jego trakcie można było zrobić pranie, skopać ogródek albo poczytać o zdobywaniu Kanczendzongi przez A. Bieleckiego, D. Urubko i 3 kompanów. Denisowi się udało (wiadomo gwiazda ma swoje przywileje ;), Adam zrezygnował z ataku na ok. 200m przed szczytem. Ale chce spróbować jeszcze raz za kilka. dni. Trzymam kciuki.
Wracając do tematu, czyli 10 etapu, który na papierze wyglądał tak:



2014 Giro d'Italia profile for stage 11
A w praktyce 249km nudy. W takich dniach niełatwo jest komentatorom, bo często i gęsto muszą strugać komentarz z wody i mgły. Ale dzisiaj było dobrze i nawet red. AP bardzo rzeczowo i bez złośliwości przedstawił sytuację Tylera F. Jestem mile zaskoczona. Chyba będę częściej słuchać :)
OK. Cały etap przebiegał zgodnie z dobrze znanym scenariuszem, a jedyna niewiadoma, czyli zwycięzca etapu określił się niedaleko przed metą. Atak szturmowy  na kreskę wykonał Michael Rogers i udało się. Kolejny Australijczyk zgarnął pulę. Brawo Aussie!

Dzień 12   Modena - Salsomaggiore   Nacer Bouhanni =>  Cadel Evans

Dobrze wiem  jak wygląda piękny Nacer, bo już trzykrotnie prezentował mi swoje wdźięki na mecie, więc tym razem czas na kogoś innego. Na wiecznie drugiego. Może i jemu  kiedyś zaświeci słońce.
Tak więc  - Giacomo Trzeci Raz Drugi Nizzolo,  s'il vous plait!


A poniżej,  nie wiedzieć czemu, dość często dzisiaj pokazywany w TV -  Rajder Hesdżedal i jego czadersko - hipsterskie  "Garmin - Bany" . Cudne! (czy można takowe wygrać w jakimś konkursie? może być nawet durnowaty!).  Aktualna pozycja 16. Strata bez zmian 4.30
                                ( Hesdżedala rzecz jasna, nie jego okularów :)


Krótko przed metą wydarzyła się kolejna kraksa, w której uczestniczył Tyler F.  Aaaach, można powiedzieć, że:
             jest ryzyko, jest zabawa, czasem asfalt, czasem sława.

W wypadku biednego Tylera już tylko asfalt pozostał, bo sława odjechała dzidą w dół.
Może trzeba walnąć rower do piwnicy i wziąć się za Top Chefa. Albo Hell's Kitchen???



                                           :)   :)   :)   :)

To tylko taki żart! Joke! Nie wyobrażam sobie kolarstwa bez TF!  Wstawaj Tyler i zrzuć wreszcie tę małpę z pleców na dobre.!  Bardzo, bardzo ci tego życzę!


Dzień 11  odpoczynek rowerowych wojowników

Nie wiem, jak kolarze, ale najchętniej spędzałbym wolny czas w taki oto sposób:





No i oczywiście z książką. Wolny od kolarstwa dzień poświęciłam na lekturę najnowszego  dzieła Jacka Hugo Badera, czyli "Długi film o miłości".  Polecam! Czyta się jednym tchem i  bardzo wysoko odrywa od ziemi. Oj bardzo.!

 :)

Dzień  10  Lugo  -  Sestola    Pieter Weening  =>  Cadel Evans

Foligno

BMC na czele, za nimi Urany


    a jak odwrócić tabelę, to Svein Tuft, pierwszy lider tegoż Giro, zajmuje  ostatnie 181 miejsce.


Dzień 9     Foligno - Montecopiolo     Diego Ulissi =>  Cadel Evans



Cóż...umarł australijski  król....:(



niech żyje .... australijski  król!  :)



No Cadel, szykuj się  przed tobą i BMC dwa tygodnie ciężkiej jazdy.  Nie będzie łatwo!
A poza tym; Diego Ulissi ancora! Hmmm.....jaka forma? Hmmm..

W generalce trochę zmian. Na 2 Uran, na 3 miejscu masz dzielny ułan Majka Rafał Majka. Jest dobrze.
Najlepszy z Garmin Ryder Hesdżedal na 19-tym miejscu ze stratą 4.30.  No i co tu dużo mówić - dobrze nie jest. Garminkom pozostaje wygranie etapu. Jest tylko jeden mały problem, nie wydaje mi się, aby to było możliwe.



sobota, 10 maja 2014

Giro d'Idalia 2014 etapy: 1,2,3,4,5,6,7

Dzień 8   Frosinone - Foligno    Nacer  Bouhanni =>  Michael Matthews


Dzisiaj w studiu gościł długo wyczekiwany przeze mnie Daniel Marszałek. Wreszcie dużo było o kolarstwie i jeździe na rowerze, a mniej paplaniny, internetu i liczenia lajków. Ale u  prześwietnych, stałych komentatorów Eurosportu najbardziej irytuje mnie wykorzystywanie mikrofonu do kreowania własnej wizji kolarstwa. Zbyt często osobiste sympatie i antypatie przedkładają się nad obiektywną relację i ocenę sytuacji.  Okropna, dyskwalifikująca rzetelnego dziennikarza maniera.
 


Biedny Giacomo Nizzolo walczy jak lew, ale ciągle jest o włos ( dwa razy drugi i raz trzeci) od wygrania etapu.
 Dzis Tyler świetnie. Mimo defektu zdołał dojść do czoła i na kresce był 6! Świetnie! Jupi jup!

Dzień 7 Sassano - Montecassino    Michael Matthews =>  Michael Matthews

Imponuje mi Michael Matthews. Piąty etap na różowo i to nie  dlatego, że inni mu odpuszczają, ale dzięki swojej czujnej i świetnej jeździe. Dzisiejszy etap klasyfikowany jako średnie góry, z metą na wzgórzu Monte Cassino, wygrał kolarz jadący w maglia rosa. :)



Gratulacje od Idy, potomkini żołnierza, który tam walczył, szczęśliwie przeżył i wrócił do kraju :)


Gruzy tym razem nie były widziane  na szczycie, tylko ok.10 km przed metą. W wyniku okropnej kraksy (mokro i ślisko), w której uczestniczyło wielu kolarzy, z  Giro wycofali się m.in: G.Caruso, Angel Vicioso, Janez Brajković., Brett Lancaster, a jeden z faworytów do wygrania całej imprezy -  J.Rodrigez dojechał z 7 minutową stratą, 2 złamanymi żebrami i kciukiem, więc jutro pewnie nie wystartuje do następnego etapu. No to się Katiusza posypała i  przebiła  Garmin w stratach
( Tyler i Cardoso  również ucierpieli,  na szczęście jest OK :)


Cadel Evans mnie zastanawia. Jest zbyt aktywny jak na pierwszy tydzień dużego touru. Albo jest tak mocny ( chociaż 2 razy przegrał końcówki), albo  wręcz przeciwnie. Dzisiejsze spekulacje, jak zwykle zweryfikuje 3 tydzień.

Dzień 6  Taranto - Viggiano    Diego Ulissi  =>  Michael Matthews



Dzisiaj Tyler był w ucieczce. Historyczny moment, bo nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek widziała go w takiej roli. Nie był to jednak przypadek, bo oprócz niego uciekali też  tacy sprinterzy, jak Swift i Viviani. A i Wegmann coś tam  wcześniej napomykał.

                                      Garmin na przedzie to Fabian, Garmin z tyłu Tyler

Ucieczka, niestety, nie dojechała do mety. W finiszu pod górkę Ulissi dał radę m.in. Rodrigezowi, Uranowi, Majce i Cadelowi, co mnie trochę zaskoczyło. A Włochy się cieszą.

--------------------------------------------------------
A w Kaliforni wczoraj świetnie. Mount Diablo w pięknym stylu zdobył Rohan (tym samym wyciągnął Vaughtersa z depresji w jaką wpadł po fatalnym Garminowym TTT na Giro). Lawson 3! Adam Yates 4, a Johan Esteban Chaves 8, co oznacza, że kolarska młodzież, na kresce, pokazała  majestatycznemu sir Bradleyowi tylną część ciała. Brawo dzieciaki! Gonić "dziadków" :)


Dzień 5    Giovinazzo -  Bari       Nacer  Bouhanni =>  Michael Matthews


 
Etap bez historii. Największym wydarzeniem było wycofanie się z wyścigu, powodu przeziębienia, złotowłosego M. Kittela. Hmm "klątwa Idy" znowu działa. Nie mogę kibicować tym, których lubię, bo zaraz się im coś złego dzieje. :(


Wczoraj Marcel dziękował Tomowi Stamsnijderowi, a dziś podziękował Giro. Szkoda wielka.
______________________________________________
Ciekawiej jest póki co w Kalifornii. Wczoraj w TT Rohan 2, Taylor 3, a Lawson w białym trykocie.
Młodzież do boju!

Dzień 4  transfer z bombowego Dublina na Płw. Apeniński

Jutrzejszy 112 km etqp rozpoczyna się w cudnym Giovinazzo, a kończy w Bari. To oznacza, że Giro na włoskiej ziemi rozpocznie się w mojej ulubionej prowincji - Apulii.
Kolarzy raczej to miejsce nie zainteresuje, ale turystów jak najbardziej.
                    Niezwykła restauracja w grocie.


                                                       Polignano of course!
                                                       
                                                       more =>  Grotta Palazzese

Dzień 3    Armagh - Dublin   Marcel Kittel  =>  Michael  Matthews

Cytat dnia  ".Kiedy się wygrywa, nie można stawać się aroganckim, mówić, że łatwo się wygrywa."      M.Kittel
No i jak tu go nie kochać?



Szczególnie w zestawieniu z wypowiedziami pewnego sławnego sprintera - cyt. z pamięci: " Ja nie tylko wygrywam, ja już po prostu nie przegrywam!"
Dzisiejszy dzień był bliźniaczo podobny do wczorajszego, z jednym wyjątkiem. Źle rozprowadzony Kittel zaatakował z dalszej pozycji. Wydawało się, że nie da rady, jednak  na kresce był minimalnie lepszy od Swifta. Ujechał się chłopak do spodu, ale dzięki temu finisz był pasjonujący.
A wygrywaj Marcelku, wygrywaj i nie żałuj sobie. TdF już za niedługo i z niecierpliwością czekam, aż skopiesz  tyłek Kawendiszowi.
A sąsiedzi zza zachodniej granicy powinni czym prędzej włączać Ojroszporty. Fajnego chłopaka macie, wiele krajów wam  zazdrości, więc do kibicowania marsz.

Tyler dziś 10-ty. Good, zważywszy, że zdany jest prawie wyłącznie na siebie.


Dzień 2    Belfast-Belfast      Marcel Kittel =>     Michael Matthews

Nuda na etapie + radosne trajkotanie red.A.P. w studiu  =  poobiednia drzemka.
Oprócz deszczu, zielonych irlandzkich pastwisk i zwycięstwa uroczego niemieckiego blondaska (który tym samym dołączył kolarzy, którzy zwyciężali we wszystkich 3 wielkich tourach => co było tylko i wyłącznie kwestią czasu),  w pamięci zapisał mi się jeszcze długo dziś uciekający Maarten Tjallingi. Tyler 10-ty. (może być, na wiele więcej nie liczę).


PS.  "Redachtora"  Probosza bardzo proszę, aby łaskawie odwalił się od Tylera F!  I nie cytował we wszystkich relacjach  "mądrości " Petacciego ( specjalista od liczenia upadków się znalazł! Księgowy póki co jest jeden i nazywa się Contador :).  Amen.

 Dzień 1    TTT Belfast             Orica GreenEdge       => Svein Tuft

Drużynową czasówkę wygrały wesołe ogry z Australii, a wypchnąwszy na mecie Sveina Tufta zrobiły mu piękny prezent urodzinowy w postaci maglia rosa. Fajny team, chyba najbardziej zgrana kapela w peletonie ( vide żółta koszulka dla Daryla, od Gerro).
Pięknie miało być też w Garminach, ale cóż...znowu w życiu mi nie wyszło i Irlandia dla Irlandczyka okazała się być macochą.
Dan Martin jadąc w środku grupy wyrżnął o glebę i pociągnął za sobą Fernandeza, Haasa i Cardoso. Straty w ludziach: Martin  zlamany obojczyk (out), Koldo również out ( Tyler został bez pomocnika, ale cieszę się, że w ogóle jedzie). Cardoso i Haas na szczęście jadą dalej.


               widowiskowa i brzemienna w skutkach klapa Garminów

wtorek, 6 maja 2014

Mini blog koncert: Paolo!Nutini!

1/ Scream



2/  Iron Sky



3/ Someone Like You


                                                             WOW! CAUSTIC LOVE!
                                                            
                                                                 LOVE LOVE LOVE

czwartek, 1 maja 2014

Ayrton

Są takie odejścia o których nie zapomina się nigdy, a każde wspomnienie budzi smutek i żal.

                                                     1 maja 1994. Tor Imola.


                                                          Ayrton Senna

Chociaż nie miał takich statystyk, jak Michael Schumacher, dla mnie pozostanie największym kierowcą w historii Formuły 1.

Wspomnienie  wybitnego kierowcy i niezwykłego człowieka w 20 rocznicę śmierci.

                                                                     

                                          Cesare Cremonini: Marmellata#25



" ...odkąd Senna przestał się ścigać,...to już nie jest niedziela"

***************

Oj tak Cesare, zgadzam się. Nie jest i nigdy nie będzie.