Najpierw Irlandia. Potem Nowy Jork, a ściślej Brooklyn, dzielnica irlandzkich emigrantów. Lata 50-te. Młode i prostolinijne dziewczę przybywa za wielką wodę w poszukiwaniu lepszego życia. Jest klimatycznie, nastrojowo, ślicznie i nostalgicznie, ale historia jest płaska i łatwa do przewidzenia.
Nie jest to klasyczny melodramat, jako że łez nie wyciska, ale nie jest to też tandetna historia o kopciuszku w wielkim mieście. Film raczej dla wielbicieli Saorsie Ronan. Kamera wisi na jej twarzy i postaci często i długo, więc można się dziewczęcia naoglądać na zapas nawet.
Skądinąd szkoda jej talentu, bo chociaż otrzymała nominacje do Oscara, to na statuetkę są marnee szansee...Podobnie jak dla samego filmu. Nick Hornby za scenariusz adaptowany... przepadnie również. Więcej szans daję Big Short chociażby. Pozostanie więc samo wyjście na wielką galę i cieszenie się z nominacji.
Emory Cohen w roli Tony'ego jest zdecydowanie za niski do tej roli, więc pozycja rankingowa również nie może być wysoka. haha
Idaranking:
1/6