Król Gór nigdy nie umarł, choć wielu już go pogrzebało.
Aktualnie jedyny kolarz, który potrafi wygrać etap i wyścig w takim stylu. Po 30 kilometrowej ucieczce i piekielnym wysiłku 5 etapu Tireno Adriatico. Passo Lanciano. Guardiagrele. Pięknie!
Na pewno nie przyszło mu to łatwo, ale i nie powinno .Nadczłowiekiem już był. Teraz jest tylko człowiekiem. Taką mam nadzieję,
Spektakularne zwycięstwo. Powrót na szczyt i pan Froome może zacząć się już bać. I dobrze.
Bez Bercika ściganie przypominało bardziej szachy niż kolarstwo i takież emocje budziło.
El Pistolero powrócił. Wreszcie.
Alberto powiedział, że zapamięta ten dzień na zawsze.
Ja również.
=====================================================
Za względu na brak transmisji na żywo w Eurosporcie oglądałam ten etap na Rai i było świetnie, choć włoskich słów znam ledwie parę.
Potem obejrzałam powtórkę już z polskim komentarzem i było fatalnie.Nadmierna egzaltacja i nadinterpretacja w wykonaniu pana Probosza jest bardzo irytująca. Pan Baranowski zaś, albo potakuje panu Proboszowi, ale mówi w kółko to samo.
O boszszsz.....znowu trzeba będzie odświeżać funkcję mute, albo Włochów szukać...i języków się uczyć.
=======================================================
Michał Kwiatkowski...Dziś było źle, ale takich widowiskowych strzałów widziałam już wiele
( płaczącego Evansa na TdF nigdy nie zapomnę- rok później ten sam Evans TdF wygrał), więc ani on pierwszy, ani ostatni. Bywa i każdemu się może zdarzyć. Zresztą z dzisiejszym Bercikiem nikt nie miałby większych szans.( nawet ten niesamowity dziś S. Geschke :) cały czas za Bercikiem, tylko 6 sek.straty na kresce. SKĄD u niego taka moc?!).
Czasem słońce ( z lewej), czasem cień ( z prawej).