niedziela, 16 marca 2014

TOP GUN Nr 5 odpalił



Król Gór nigdy nie umarł, choć wielu już go pogrzebało.



Aktualnie jedyny kolarz, który potrafi wygrać etap i wyścig w takim stylu. Po 30 kilometrowej ucieczce i piekielnym wysiłku 5 etapu Tireno Adriatico. Passo Lanciano. Guardiagrele. Pięknie!


Na pewno nie przyszło mu to łatwo, ale i nie powinno .Nadczłowiekiem już był. Teraz jest tylko człowiekiem. Taką mam nadzieję,



Spektakularne zwycięstwo. Powrót na szczyt i pan Froome może zacząć się już bać. I dobrze.
Bez Bercika ściganie przypominało bardziej szachy niż kolarstwo i takież emocje budziło.

                                              El Pistolero powrócił. Wreszcie.




                             Alberto powiedział, że zapamięta ten dzień na zawsze.

                                                                 Ja również.

=====================================================

Za względu na brak transmisji na żywo w Eurosporcie oglądałam ten etap na Rai i było świetnie, choć włoskich słów znam ledwie parę.
Potem obejrzałam powtórkę już z polskim komentarzem i było fatalnie.Nadmierna egzaltacja i nadinterpretacja w wykonaniu pana Probosza  jest bardzo irytująca. Pan Baranowski zaś, albo potakuje panu Proboszowi, ale mówi w kółko to samo.
O boszszsz.....znowu trzeba będzie odświeżać funkcję mute, albo Włochów szukać...i języków się uczyć.
=======================================================

Michał Kwiatkowski...Dziś było źle, ale takich widowiskowych strzałów widziałam już wiele            
( płaczącego Evansa na TdF  nigdy nie zapomnę- rok później ten sam Evans TdF wygrał), więc ani on pierwszy, ani ostatni. Bywa i każdemu się może zdarzyć. Zresztą z dzisiejszym Bercikiem nikt nie miałby większych szans.( nawet  ten niesamowity dziś S. Geschke :) cały czas za Bercikiem, tylko 6 sek.straty na kresce. SKĄD u niego taka moc?!).



                                      Czasem słońce ( z lewej), czasem cień ( z prawej).